Skarżypyta czy bohater?

Każdy z nas ma wiele wspomnień z czasów dzieciństwa. Potrafią być one śmieszne i zabawne, ale również przykre. Zdarza nam się wspominać różne wyzwiska kierowane do nas przez rówieśników, jak np. „kapuś”, „lizus” czy „skarżypyta”. Natomiast takie słowo, jak np. „bohater” było słyszane raczej rzadko. Zastanawiające jest jednak, czy „skarżypyta” nie jest w pewnych sytuacjach jednak „bohaterem”? Skąd ta myśl?

Według pedagoga Jana Zborowskiego skargę wnosi ten, kto „stwierdził bezpośrednio lub pośrednio, że osoba, którą oskarża, dopuściła się czynu, który on uważa za występ„. Czyn występny” to to samo, co: bezprawie, czyn karalny, bezprawne postępowanie, naruszenie prawa, pogwałcenie, nierząd, obraza, itd.

Spójrzmy, jak to wygląda z perspektywy dorosłego; gdy jesteśmy poszkodowanymi w wypadku samochodowym, wzywamy policję w celu rozstrzygnięcia sporu, jeśli ktoś wyrwie nam torebkę na środku ulicy głośno wołamy o pomoc aby przechodni łapali złodzieja, po czym również idziemy zgłosić fakt na policję, jeśli ktoś składa pod naszym adresem słowa wulgarne lub obraźliwe, nęka nas i prześladuje, zgłaszamy doniesienie za znęcanie psychiczne. Jesteśmy wtedy „skarżypytą” czy „bohaterem”?

Są to czyny w obronie nas samych. Obrona czyli czyn bohaterski bez względu czy jest on kierowany do osoby trzeciej czy do naszej osoby, bo przecież mamy prawo bronić siebie i swoich wartości. Robimy to dla własnego dobra, sprawiedliwości oraz po to, by „napastnik” nie zrobił krzywdy innym osobom. To samo dzieje się wśród dzieci. Gdy dziecko jest świadkiem nieustannego gnębienia kolegi z ławki, to zgłoszenie sprawy do nauczyciela jest czynem bohaterskim, dlatego, że ratuje kolegę. Tym samym stawia sprzeciw agresji i dąży do zaprzestania działania który sprawia innej osobie ból i krzywdę, W takiej sytuacji „oprawcy” zdarzenia mogą ponieść konsekwencje swoich zachowań, co w znacznym stopniu może zahamować ich agresywne zachowania. Jest to to samo, gdyby dziecko stanęło w obronie własnej, jest gnębione przez innych kolegów, szarpane, bite i poniżane. Wtedy zgłaszając fakt do odpowiedniej osoby staje w swojej obronie. Niestety, często w takich sytuacjach dzieci mają małe szanse na to, aby same załatwiły sprawę, gdyż zazwyczaj „oprawców” jest kilku, a „poszkodowany” sam. W takiej sytuacje zgłaszając ten fakt odpowiedniej osobie, dziecko pomaga i ratuje siebie , a „ratowanie i pomoc” to nic innego jak czyn bohaterski.

Dlatego często warto zastanowić się czy nazwanie dziecka „skarżypytą” nie jest mocno krzywdzące. W dodatku mówiąc dziecku, że nie wolno skarżyć lub, że nikt nie lubi skarżypyty, stawiamy go w sytuacji, że od małego ma sam sobie radzić w sytuacjach kryzysowych. Niestety w przyszłości ma to bardzo zły wpływ na jego psychikę oraz nakłania do myślenia, że o pomoc nie należy prosić… że ze wszystkim trzeba poradzić sobie samemu.

Jeśli TOBIE jest źle, to TY musisz coś z tym zrobić

Jest tak też wtedy, kiedy to otoczenie jest przyczyną naszego dyskomfortu. I mimo, że przyjęcie tych słów może być trudne, to ich odrzucenie przyczyni się do jeszcze większego bólu. Bólu rozczarowania.

Wszyscy chcemy żyć szczęśliwie. Nie odczuwać trudnych emocji, nie przeżywać nieprzyjemnych stanów. Niestety! Nieraz bywa tak, że nie mamy komfortu komfortowego życia. Spotykają nas sytuacja, które są źródłem cierpienia. Czasem czyjeś działanie sprawia, że czujemy się gorzej, niż chcielibyśmy się czuć. Większość z nas odruchowo myśli wtedy:

„Niech oni się zmienią”

To gotowa recepta. Recepta, żeby cierpieć bardziej, niż cierpimy.

Otóż nasze otoczenie i ludzie wokół nas, czyli szeroko rozumiany „świat” nie ma interesu w tym, żeby się zmieniać. To nam jest źle, a nie „światu”. Wspomniany „świat” czuje się dobrze. Dlaczego miałby działać inaczej, niż działa? Zapewnia sobie wygodne trwanie i z jego perspektywy wszystko jest tak, jak być powinno.

Takie podejście może wydawać się bezduszne. Ale my, ludzie po prostu tak „działamy”. Staramy się maksymalizować własne korzyści, przy jak najmniejszym wysiłku. Pomyślcie o samych sobie. Pewnie porusza Was cierpienie innych. Ale w ile akcji charytatywnych i pomocowych zaangażowaliście się w ostatnim miesiącu?

Jednak mam dla Was pewną bardzo ważną informację. Przydatny prezent. To myślenie jest też tarczą przed dalszym cierpieniem i jeszcze większym bólem. Bólem rozczarowania.

Częściej, niż powinno bywa tak, że liczymy, a nawet oczekujemy, że nasze otoczenie zmieni się, żebyśmy my poczuli się dobrze. A za tym oczekiwaniem idzie… brak działania. W ten sposób nie zmienimy swojej sytuacji, a tylko dodamy sobie cierpienia.

Oczekiwanie, że ktoś zmieni swoje postępowanie, które zapewnia mu wygodne życie, żeby nam było lepiej jest nierealne. Obiektywnie nierealne. Bo w naszym przeżywaniu może być niemal rzeczywiste.  Ale to tylko przyczyni się do większego cierpienia. Możemy przywiązać się do tych oczekiwań i zbudować wokół nich jakąś wizję.

Ta wizja nie będzie miała szans powodzenia, ale my możemy wiązać z nią nadzieję na mityczne „lepsze jutro”. A nierealne oczekiwania rodzą realny ból. I kiedy rzeczywistość zweryfikuje nasze oczekiwania, a nasza sytuacja się nie zmieni, to coś się jednak stanie. Poczujemy się rozczarowani albo wręcz zrozpaczeni. Że „lepsze jutro”, na które liczyliśmy wcale nie nadeszło.

Wielu z nas wielokrotnie słyszało obietnice, które okazały się zwodnicze. Wiemy, jakie to przykre i bolesne. Może nie składajmy sami sobie obietnic bez pokrycia licząc na zmiany, które (same) nie nadejdą.

Ofiary nigdy nie są winne, ale mogą wziąć odpowiedzialność

Obwinianie ofiar jest jedną z bardziej okrutnych form przemocy. Krzywdzi tych, którzy już wcześniej doznali jakiejś krzywdy. Często wzmaga odczuwane cierpienie. I wszystko byłoby proste, gdybyśmy umieli dobrze odróżniać winę od odpowiedzialności. Odpowiedzialności za swój dalszy los i szczęśliwe życie.

Na początku musimy wyjaśnić sobie trzy kwestie. Pierwsza – krzywda rzadko jest czyjąkolwiek WINĄ. Po drugie – w języku polskim nie mamy bardzo przydatnego, angielskiego ROZRÓŻNIENIA KRZYWDY na „harm” czyli pokrzywdzenie, zranienie, szkodę i „abuse” czyli nadużycie. I wreszcie po trzecie mamy bardzo złe konotacje ze słowem ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Ale przyjrzyjmy się tym kwestiom po kolei.

Pierwsza sprawa jest dość oczywista. Ktoś kto doznaje krzywdy, uszczerbku, szkody nigdy nie jest winnym tego, co go spotyka. Wina zakłada celowe sprawstwo. Przemyślane działanie mające na celu jakiś efekt. Jako ludzie dążymy do maksymalnego komfortu. Nikt celowo i w zaplanowany sposób nie dąży do pogorszenia swojej sytuacji i zadania sobie cierpienia. Ale za tym idzie jeszcze jedna rzecz, którą się często pomija. A jest bardzo ważna.

Osoba, która zadaje komuś krzywdę rzadko działa w sposób rozmyślny celowy i zaplanowany. Pomijam sytuację skrajnego okrucieństwa i sadyzmu. One naprawdę nie zdarzają się często. Wykorzystywanie, nadużywanie i krzywdzenie drugiej osoby częściej jest spowodowane przyczynami, które nie są umyślne. Własnymi problemami, schematami i przekonaniami wyniesionymi z przeszłości czy nie do końca właściwym postrzeganiem sytuacji. Np. osoby dopuszczające się przemocy domowej często pochodzą z rodzin, w których od pokoleń występowała przemoc lub nadużycia.

W ten sposób płynnie możemy przejść do drugiej kwestii. Rozróżnienia pomiędzy „harm” i „abuse”. Harm to konkretna krzywdą, sytuacja, w której spotyka nas coś złego i doznajemy uszczerbku. Kogoś, kto został napadnięty na ulicy czy potrącony przez samochód spotkała „krzywda-harm”. Jednak przemoc szkolna, domowa czy mobbing w pracy to „abuse”. Regularne nadużycia. Co ważne, to rozróżnienie nie dotyczy tego, jak poważna była krzywda. „Harm” może być potrącenie przez rowerzystę, które skończy się skręconą kostką. Z kolei “abuse” może być przyczyną c-PTSD czyli złożonego zespołu stresu pourazowego po urazach regularnie się powtarzających.

Ale jaki to ma związek z dzisiejszym tematem? Otóż “harm” jest sytuacją niemal całkowicie losową. Nasz wpływ na to, że się wydarza jest prawie zerowy. Z kolei „abuse” może być spowodowane jakimiś cechami osobowościowymi… ofiary. To bardzo delikatny temat, i proszę, dobrze mnie zrozumcie. Kwestię winy omówiliśmy sobie na początku i mam nadzieję, że nikt nie uzna, że właśnie wiktymizuję ofiary. Nie, nie i jeszcze raz nie. Chcę zwrócić uwagę na to, że pewne cechy osobowości mogą predestynować nas do roli ofiary. Niskie poczucie własnej wartości, brak pewności siebie, głód bliskości i rozpaczliwy lęk przed samotnością czy wiele innych cech może sprawiać, że będziemy wchodzić i trwać w sytuacjach, które są dla nas źródłem cierpienia.

Nie dotyczy to rzecz jasna dzieci i przemocy domowej. Dzieci nie mają szans na uniknięcie i opuszczenie krzywdzącego ich środowiska. Jednak już w przypadku przemocy szkolnej pewne cechy kształtującej się osobowości – wynikające często z przemocy doznanej w domu – mogą sprawiać, że dziecko przyjmie w klasie rolę np. “kozła ofiarnego”.

Zwrócenie uwagi na te cechy i przyjęcie własnej odpowiedzialności jest pierwszym krokiem do pracy nad sobą. A dlaczego ta praca jest tak ważna? Ponieważ odrzucenie tej odpowiedzialności i przeniesienie jej w całości na sprawcę może przynieść szybką ulgę. Niestety nierzadko sprawia, że po wyjściu z jednej trudnej sytuacji szybko znajdziemy się w innej. O czym już wcześniej rozmawialiśmy tutaj.

Nic dwa razy się nie zdarza… bo zwykle zdarza się więcej razy

Kim jestem, aby poprawiać Wisławę Szymborską? Jedną spośród piątki laureatów Literackiej Nagrody Nobla? Konsultantem psychoterapii pozytywnej. Jednym z tysięcy podobnych do mnie.
I jak każdy z nich mogę Wam – niestety – zagwarantować, że nieodrobione lekcje będziemy powtarzać tak długo, aż nie wydarzy się coś bardzo ważnego.

Co ważnego musi się wydarzyć? Otóż będziemy powtarzać nieodrobione lekcje tak długo, aż ich nie zaliczymy. W dodatku, aż nie zaliczymy ich dobrze. Bo w szkole, do której chodzimy wszyscy nie wystarczy 50% + 1 punkt, żeby uznać egzamin za zdany. Test zdany w 51% będziemy musieli powtórzyć. W 49%, ale jednak będziemy musieli. Test, czyli…

Czy zdarzyło Wam się kiedyś powiedzieć: ja to mam pecha, ciągle trafiam na… Ewentualnie: chyba mnie ktoś przeklął, znowu zdarzyło mi się, że… Właśnie pechem i klątwami zwykle tłumaczymy nieodrobione lekcje. Kolejny nieudany związek, następną spółkę z niewiarygodnym partnerem, którąś z rzędu przyjaźń, która miała być tak bliska, a okazała się ułudą. Bywa, że prowadzi nas to do błędnych przekonań: Wszyscy mężczyźni chcą tylko jednego lub Wszystkie kobiety oszukują albo nawet Ludzie są źli i nikomu nie można ufać. Rzecz w tym, że kobiety, mężczyźni czy po prostu ludzie to bardzo szerokie kategorie. Zawierają w sobie całą gamę różnych typów charakterów.

Jednak, jeśli nie odrobimy lekcji, jaką daje nam jakieś spotkanie, jakieś wydarzenie i nie zaopiekujemy się własnymi “brakami”, to te same braki popchną nas do podobnych spotkań i podobnych sytuacji. Pamiętajmy koniecznie o pewnej istotnej kwestii. Brak nie oznacza wady. W naszej rozmowie oznacza niezaspokojoną potrzebę. Coś, czego nam brakuje – na przykład troskę, uwagę, poczucia bycia kimś istotnym.

Zwróćmy uwagę, że to, co nas spotyka, ma nieraz miłe początki i dopiero koniec żałosny. To dlatego, że nowa sytuacja znów porusza nasze “braki”. Daje nam nietrwałe poczucie, że znaleźliśmy to, czego od dawna nam brakowało. I dlatego, tak łatwo w tą nową sytuację, np. nową relację wchodzimy. Odtwarzając dawny schemat.

Na koniec mam dla Was cytat z innego wielkiego pisarza. Z Fiodora Dostojewskiego:

Jeśli coś było na tyle ważne, że nie możesz o tym zapomnieć, wiedz, że musi do ciebie powrócić. Może w innej osobie, w innym miejscu, czasie, ale wróci.

Czy jest się z czego cieszyć? I tak, i nie. Tak, bo pozwoli nam w końcu odrobić naszą lekcję. Nie, bo słowo “ważne” nie ma dokładnie takiego znaczenia, jakie popularnie chcemy mu przypisywać. Wiele lat temu miałem poważny uraz nogi. Było to ważne wydarzenie w moim życiu – pełnej sprawności nogi nie odzyskam już nigdy. Tylko, jak już pewnie widzicie, nie było dobre wydarzenie w moim życiu.

Związek po zdradzie. Czy warto go ratować?

Zdrada to jedna z głównych przyczyn rozstań wielu związków. Czasem jednak okazuje się chwilą przełomową, która pozwala partnerom dostrzec, jak wiele dla siebie znaczą.

Zdrada dla każdego z nas może oznaczać coś innego. Może to być spotykanie z drugą osobą, pocałunek, flirt. Mężczyźni z reguły zdradą określają jedynie kontakt seksualny. Kobiety natomiast częściej zafascynują się kimś, bez zbliżenia fizycznego. Jednak niezależnie od rodzaju, zdrada zawsze boli tak samo.

Nie ma jednej oficjalnej definicji zdrady, jak i również nie ma uniwersalnej recepty na życie po zdradzie. Nikt nie nakieruje nas na to co mamy zrobić czy jaką decyzję podjąć. Na to pytanie musimy sami odpowiedzieć analizując sytuację i konsekwencje obu rozwiązań. Żadne z rozwiązań nie jest łatwe, wymaga przede wszystkim czasu.

Dlaczego zdradzamy?

Zdrada zazwyczaj nie bierze się znikąd. Może mieć wiele przyczyn, najczęściej pojawia się gdy w związku dzieje się coś złego – przynajmniej jednej ze stron brakuje np. zainteresowania, ciepła czy satysfakcji seksualnej. Bardzo często sami nieświadomie pchamy bądź prowokujemy naszą drugą połówkę do zdrady: lekceważymy, ignorujemy ich potrzeby, nie okazujemy zainteresowania. Osoba która zdradza zazwyczaj komunikuje, daje sygnały, że w związku coś się dzieje. Nie widzi w drugiej osobie zrozumienia. Mimo, że jest z Tobą, to czuje się samotna.
Często osoby będące już w związku tkwią w przekonaniu, że „skoro już mam, to po co mam dbać”. I właśnie to bardzo często doprowadza do zaniedbań pomiędzy dwiema bliskimi osobami, co właśnie doprowadza do zdrady.

Czy zdradę można wybaczyć?

Nie ma możliwości udzielenia ogólnej odpowiedzi na to pytanie. Wybaczenie zdrady jest sprawą indywidualną. Zależy od wielu czynników, np. okoliczności lub rodzaju zdrady. Dla wielu osób zdrada jest absolutnie nie do wybaczenia. Dla obu stron to trudny czas. Odbudowanie zaufania wymaga zrozumienia i cierpliwości, to zazwyczaj bardzo długotrwały proces. Warto również osobie zdradzonej przyjrzenie się zachowaniu własnemu. Zastanowienie się, czy gdyby partner zachowywał się w stosunku do naszej osoby w taki sposób, jak my w stosunku do niego, czy nasza reakcja nie byłaby podobna?

Paradoksalnie często zdrada prowadzi do umocnienia związku. Jest to „wstrząs” dla obu osób, informacja, że dzieje się coś bardzo złego. Zdrada często udrażnia komunikację, para zaczyna ze sobą rozmawiać. Przegadują późne wieczory, noce, rozmawiają ze sobą szczerze, a to droga do umocnienia więzi.
W wielu związkach (choć brzmi to nietypowo) zdrada choć to najgorszy okres w życiu, ostatecznie doprowadza do takiej harmonii, jakiej nigdy nie mamy.

Związek po zdradzie

Można zrozumieć, dlaczego tak się stało, można zdradę wybaczyć, ale zapomnieć raczej się nie da. Od nas zależy, co z tym zrobimy. Rozdrapywanie ran, pielęgnowanie żalu, ciągłe wypominanie partnerowi zdrady czy podejrzliwość nie pozwolą na szczęśliwe życie… więc co zrobić aby znów być szczęśliwym? Czy życie w ciągłych wspomnieniach z przeszłości pozwoli na poczucie szczęścia? Czy warto skupić się na jednym dużym błędzie, a o wielu wspólnych szczęśliwych momentach zapomnieć? Warto również postawić się na miejscu drugiej osoby i spróbować poczuć jak czuje się druga strona. To w znaczny sposób ułatwi wspólne zrozumienie. Dobrze jest również pamiętać, że wybaczenie zdrady nie jest upokarzające, nie robi z nas osób naiwnych ani słabych. Do wybaczenia potrzebny jest również czas i nasza siła… siła i zrozumienie. Warto jest czasem zastanowić się nad tym ile mamy siły w sobie, aby wybaczenie osobie nam bliskiej nie było dla nas aż tak ciężkie, jak może się nam wydawać.

Jaki jestem Ja.

Koncepcja siebie, czyli ogólnie to co myślimy na swój temat. Zawiera ona dwa elementy, czyli: wiedzę o sobie samym, czyli samowiedzę – Jaki jestem?,oraz emocjonalną ocenę siebie, czyli samoocenę – Jakie znaczenie ma dla mnie to, że jestem taki jaki jestem?. Schematy poznawcze dotyczące własnego Ja tworzą się w doświadczeniach. Kierują przetwarzaniem bieżących informacji na temat własnej osoby. Wyróżniają się trzy rodzaje Ja:

Ja idealne, Ja powinnościowe, Ja realne.

Ja idealne

Odpowiada na pytanie: Jaki chciałbym być? Wyobrażony obraz siebie, podmiotowa wizja tego, jakim chciałoby się być. Może być kreowane przez nas samych, ale również przez otoczenie, np. oczekiwania rodziców, partnerów.

Ja powinnościowe

Odpowiada na pytanie: Jaki powinienem być? Związane jest z poczuciem obowiązku nałożonym przez innych. Zawiera standardy powinnościowe własne jak i uwewnętrznione standardy z otoczenia, np. jakim powinienem być w pracy, jaki w domu z perspektywy wymagań, obowiązków.

Ja realne

Odpowiada na pytanie: Jaki jestem? Dotyczy tego co myślę o sobie, jak się zachowuję.

Rozbieżności które występują pomiędzy Ja wywołują szereg emocji.

Ja realne vs Ja idealne – wywołuje smutek, niezadowolenie, zawód, poczucie niespełnienia, przygnębienie – uczucia depresyjne.

Ja powinnościowe vs Ja realne – wywołuje napięcie, strach, obawę przed karą, poczucie winy- emocje lękowe.

Definicja Ja nie jest prosta do ogólnego zdefiniowania. Zawiera bardzo różne obszary wiedzy: o sobie, własnym ciele, swojej tożsamości, samoregulacji, cechach i właściwościach, zdolnościach, wartościach. To jakie Ja dominuje w człowieku jest również uzależnione od otoczenia społeczno-kulturowego w którym jednostka funkcjonuje.

Jaki jestem Ja?

Przygotuj 3 kartki papieru i nazwij je: Ja idealne, Ja powinnościowe i Ja realne. Analizując własną osobę w wybranej roli spróbuj odpowiedzieć na pytania: Jaki chciałbym być? Jaki jestem? Jaki powinienem być?

Analizując siebie w wybranej roli (pracownika, studenta, siostry, partnera, itp.) odpowiedz kolejno na pytania „Jaki chciałbym być?”, „Jaki jestem?” oraz „Jaki powinienem być”. Zwróć uwagę czy istnieją rozbieżności pomiędzy poszczególnymi Ja i jeśli tak, to jakie. Co możesz zrobić, aby zmniejszyć te rozbieżności?

Rozwód a dziecko. Jak wspierać dzieci podczas rozwodu?

Rozwód rodziców jest dla pociechy bardzo przykrym doświadczeniem. Znaczna większość dzieci niezależnie od wieku odczuwa rozwód rodziców jako bolesne doświadczenie w ich życiu. Najgorsze dla nich jest bycie świadkiem i uczestnikiem konfliktów między rodzicami. Czasami nawet kilkuletnie dzieci odczuwają, że to na nich spoczywa obowiązek znalezienia kompromisu dla rodziców czy złagodzenia domowych awantur. Rodzice czasami są tak pochłonięci i zaangażowani w ciągłą walkę, że zupełnie nie widzą, jak bardzo krzywdzą tym swoje dzieci. Niestety takie sytuacje w sposób negatywny i trwały mogą okaleczyć psychikę dziecka.

W takich sytuacjach głównie zadbaj o to, aby rozpad związku w sposób minimalny wpłynął na stan dzieci. Pamiętaj:

NIGDY nie używaj dziecka jako negocjatora, szpiega, posłańca czy pośrednika!
NIGDY nie wyrażaj się w sposób obraźliwy i wulgarny na temat drugiego rodzica!
NIGDY nie zmuszaj do podejmowania wyborów pomiędzy rodzicami!
Nie rozdzielaj rodzeństwa pomiędzy mamę i tatę jeśli jest taka możliwość.
Zadbaj o dobry kontakt pomiędzy rodzeństwem.
Ogranicz liczbę zmian w życiu do minimum, np. zmiana miejsca zamieszkania, szkoły.
Ogranicz konflikty z partnerem do minimum w obecności dzieci.
Dużo rozmawiaj z dzieckiem w sposób łagodny i spokojny.
Minimalizuj negatywne emocje.
Nieustannie zapewniaj o miłości do dziecka ze strony obojga rodziców.

Mimo, iż rozwód jest trudnym przeżyciem dla dzieci, to nie on sam stanowi podstawowy problem, a głównie zachowanie rodziców w momencie, gdy do niego dochodzi.

Samotni rodzice

Samotne rodzicielstwo to poważne wyzwanie dla rodzica. Jeden rodzic musi nadrabiać zarówno za mamę i tatę. Około 90% samotnych rodziców w Polsce to matki. Przyczyną samotnego rodzicielstwa zazwyczaj jest śmierć jednego z rodziców, rodzina rozbita, np. przez rozwód, separację czy porzucenie rodziny przez jednego z rodziców) lub coraz częstsze wybory kobiet do posiadania potomstwa nie wiążąc się w żaden związek (świadoma decyzja kobiet). Współczesne kobiety potrafią bez problemu łączyć obowiązki zawodowe, samorozwój i obowiązki rodzinne. Sukcesem jest tu umiejętność zrównoważenia ról związanych z pracą oraz rodziną. Niestety dla wielu matek dużo trudniejsze jest pogodzenie obu obowiązków, tym bardziej jeśli nie ma przy sobie osób bliskich do pomocy. W takich sytuacjach często przychodzą momenty frustracji, zmęczenia oraz poczucia niesprawiedliwości. W znacznym stopniu obniża to kondycje psychiczną kobiet, a to niestety rzutuje na emocje i odczucia dziecka. W takich sytuacjach jak najbardziej zalecane jest korzystanie z możliwej pomocy od bliższej czy dalszej rodziny, przyjaciół czy osób zaufanych.

Stereotypy zazwyczaj kierują do postrzegania szczęśliwej rodziny jako pełnej. Jednak dzieci w których panuje chaos, awantury, przemoc fizyczna oraz psychiczna mogą prezentować więcej zaburzeń emocjonalno-społecznych niż dzieci z rodzin niepełnych. Często przez sytuacje w domach rodzinnych w jakich uczestniczą dzieci, maluchy wolą mieszkać z jednym z rodziców i nawet sami sugerują to jednemu z rodziców. Zdarzają się również sytuacje drastyczne, gdy dzieci stawiają warunki, że jeśli rodzic nie odejdzie od współmałżonka, to ucieknie z domu.

Mimo, iż samotna opieka nad dziećmi skutkuje ograniczeniem czasu dla siebie, brakiem odpoczynku czy ewentualnie gorszą sytuacją finansową, jednak w takiej sytuacji bezdyskusyjnie dostrzegamy u siebie większą zaradność, dobrą organizację czasu oraz większą siłę działania.

Bycie samotnym rodzicem jest trudne, ale w oczach dzieci, nikt nie robi tego lepiej niż Ty!

Fobia szkolna – strach przed szkołą

Dzieci oraz młodzież spędzają w szkole większość swojego czasu. W niej doświadczają pierwszych sukcesów oraz porażek. To tu kształtują relacje z rówieśnikami, poszerzają swoją wiedzę, poszukują autorytetów. Wielu z nas miło wspomina ten okres swojego życia, jednak niektórzy jedyne co pamiętają, to paniczny lęk i strach przed szkołą.

Mimo, że każdy z nas miał sytuacje stresujące w szkole: kartkówka z fizyki, kłótnia z kolegami, ważny egzamin, to takie zjawiska są jednak jednorazowe. Fobia natomiast przeciwnie.

Fobia szkolna to rodzaj nerwicy sytuacyjnej. Objawem jest lęk przed pójściem do szkoły.

Gdy z rana pojawi się myśl, że trzeba iść do szkoły, dziecko bądź nastolatek zaczyna sygnalizować, że czuje się źle. Zgłasza silny ból brzucha, nudności, roztrzęsienie, duszności, drżenie rąk, omdlenia. Większość dzieci mówi wprost, że nie chce iść do szkoły, szuka wymówek. Rodzice często mogą myśleć, że to zwykłe lenistwo bądź kaprys dziecka, jednak należy się temu mocno przyjrzeć. Fobii szkolnej nie można lekceważyć.

Nie ma jednej przyczyny pojawienia się fobii szkolnej. Należy wskazać ewentualnie czynniki, które sprzyjają jej powstaniu. Źródło obaw i jego wykrycie jest pierwszym krokiem do pozbycia się fobii szkolnej. Częstym powodem obaw przed szkołą są m.in. konflikty z rówieśnikami – przemoc, straszenie, znęcania, wyśmiewanie czy odrzucenie przez klasę. Zbyt wysokie wymagania stawiane przez szkołę lub rodziców również w znaczny sposób mogą przyczyniać się do powstania objawów fobii. Powtarzając dziecku, że „musi mieć same 5”, lub, że „musi być najlepsze” prowadzi go do niskiego poczucia własnej wartości. Nadmierna presja prowadzi do ciągłego poczucia lęku. Następnym przykładem może być zbyt mocne przeżywanie przez rodzica każdego sprawdzianu, klasówki czy pracy klasowej dziecka. Rodzic przenosi cały lęk na dziecko, co w konsekwencji przekształca się w strach przed szkołą.

W przypadku fobii szkolnej rodzice nie mogą pozwolić dziecku nie chodzić do szkoły, jak i również nie mogą zmuszać gdy dziecko jest w stanie paniki. Należy stopniowo łagodzić w nim strach przed zajęciami i traktować poważnie to, co dziecko do nas mówi. Należy trenować z dzieckiem umiejętności społeczne, czyli sposoby radzenia sobie w trudnych sytuacjach w relacjach z rówieśnikami. Pomocne są również różne techniki relaksacyjne, wzmacniające psychikę dziecka i rozładowujące napięcie. W niektórych przypadkach zdecydowanie zaleca się zmianę szkoły. Ważna jest również współpraca rodziców z dzieckiem oraz dziecka z psychoterapeutą.

Zdecydowanie zrozumienie oraz wsparcie najbliższych może okazać się kluczowym czynnikiem, mającym wpływ na skuteczność leczenia.

Fobia społeczna

Fobia społeczna w znaczny sposób utrudnia funkcjonowanie człowieka. Osoby z fobią odczuwają strach przed pozornie zwyczajnymi, codziennymi sytuacjami. Może się objawiać nie tylko podczas udzielania odpowiedzi podczas zajęć szkolnych czy w np. pracy, ale również w sytuacjach zupełnie zwyczajnych. Osoby z fobią społeczną są przekonane, że ich zachowania są negatywnie oceniane przez innych.

W sytuacjach budzących lęk również mogą występować dolegliwości somatyczne, tj. drżenie rąk, kołatanie serca, nadmierna potliwość, zaczerwienienia twarzy. W grupie osób dzieci i młodzieży mogą występować również wybuchy płaczu, napad histerii, milczenie.

Jednoznacznego ustalenia przyczyny fobii społecznej nie ma jak do tej pory. Jest jednak kilka hipotez oraz obserwacji dotyczących czynników zaangażowanych w rozwój fobii. Poza aspektami biologicznymi dotyczącymi funkcjonowania mózgu czy uwarunkowaniami genetycznymi, w fobii społecznej są brane pod uwagę czynniki psychologiczne, takie jak narażenie w wieku dziecięcym czy nastoletnim na prześladowanie, wyśmiewanie, poniżanie czy gnębienie przez rówieśników. Przyczyniać się mogą również rodzice i ich nadopiekuńczość i ciągła kontrola. Może to sprawić, że dziecko może mieć trudności w wyniesieniu prawidłowych wzorców zachowań, co może stanowić złą i bojaźliwą reakcję na zwyczajne sytuacje społeczne.

Podstawą leczenia fobii społecznej jest psychoterapia, dzięki której osoba z fobią nauczy się prawidłowo reagować na doświadczane sytuacje. Rolą psychoterapeuty jest uświadomienie pacjentowi dlaczego umysł i ciało reagują w niepożądany sposób oraz modyfikację lękowego myślenia na prawidłowe schematy myślowe.