Ofiary nigdy nie są winne, ale mogą wziąć odpowiedzialność

Obwinianie ofiar jest jedną z bardziej okrutnych form przemocy. Krzywdzi tych, którzy już wcześniej doznali jakiejś krzywdy. Często wzmaga odczuwane cierpienie. I wszystko byłoby proste, gdybyśmy umieli dobrze odróżniać winę od odpowiedzialności. Odpowiedzialności za swój dalszy los i szczęśliwe życie.

Na początku musimy wyjaśnić sobie trzy kwestie. Pierwsza – krzywda rzadko jest czyjąkolwiek WINĄ. Po drugie – w języku polskim nie mamy bardzo przydatnego, angielskiego ROZRÓŻNIENIA KRZYWDY na „harm” czyli pokrzywdzenie, zranienie, szkodę i „abuse” czyli nadużycie. I wreszcie po trzecie mamy bardzo złe konotacje ze słowem ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Ale przyjrzyjmy się tym kwestiom po kolei.

Pierwsza sprawa jest dość oczywista. Ktoś kto doznaje krzywdy, uszczerbku, szkody nigdy nie jest winnym tego, co go spotyka. Wina zakłada celowe sprawstwo. Przemyślane działanie mające na celu jakiś efekt. Jako ludzie dążymy do maksymalnego komfortu. Nikt celowo i w zaplanowany sposób nie dąży do pogorszenia swojej sytuacji i zadania sobie cierpienia. Ale za tym idzie jeszcze jedna rzecz, którą się często pomija. A jest bardzo ważna.

Osoba, która zadaje komuś krzywdę rzadko działa w sposób rozmyślny celowy i zaplanowany. Pomijam sytuację skrajnego okrucieństwa i sadyzmu. One naprawdę nie zdarzają się często. Wykorzystywanie, nadużywanie i krzywdzenie drugiej osoby częściej jest spowodowane przyczynami, które nie są umyślne. Własnymi problemami, schematami i przekonaniami wyniesionymi z przeszłości czy nie do końca właściwym postrzeganiem sytuacji. Np. osoby dopuszczające się przemocy domowej często pochodzą z rodzin, w których od pokoleń występowała przemoc lub nadużycia.

W ten sposób płynnie możemy przejść do drugiej kwestii. Rozróżnienia pomiędzy „harm” i „abuse”. Harm to konkretna krzywdą, sytuacja, w której spotyka nas coś złego i doznajemy uszczerbku. Kogoś, kto został napadnięty na ulicy czy potrącony przez samochód spotkała „krzywda-harm”. Jednak przemoc szkolna, domowa czy mobbing w pracy to „abuse”. Regularne nadużycia. Co ważne, to rozróżnienie nie dotyczy tego, jak poważna była krzywda. „Harm” może być potrącenie przez rowerzystę, które skończy się skręconą kostką. Z kolei “abuse” może być przyczyną c-PTSD czyli złożonego zespołu stresu pourazowego po urazach regularnie się powtarzających.

Ale jaki to ma związek z dzisiejszym tematem? Otóż “harm” jest sytuacją niemal całkowicie losową. Nasz wpływ na to, że się wydarza jest prawie zerowy. Z kolei „abuse” może być spowodowane jakimiś cechami osobowościowymi… ofiary. To bardzo delikatny temat, i proszę, dobrze mnie zrozumcie. Kwestię winy omówiliśmy sobie na początku i mam nadzieję, że nikt nie uzna, że właśnie wiktymizuję ofiary. Nie, nie i jeszcze raz nie. Chcę zwrócić uwagę na to, że pewne cechy osobowości mogą predestynować nas do roli ofiary. Niskie poczucie własnej wartości, brak pewności siebie, głód bliskości i rozpaczliwy lęk przed samotnością czy wiele innych cech może sprawiać, że będziemy wchodzić i trwać w sytuacjach, które są dla nas źródłem cierpienia.

Nie dotyczy to rzecz jasna dzieci i przemocy domowej. Dzieci nie mają szans na uniknięcie i opuszczenie krzywdzącego ich środowiska. Jednak już w przypadku przemocy szkolnej pewne cechy kształtującej się osobowości – wynikające często z przemocy doznanej w domu – mogą sprawiać, że dziecko przyjmie w klasie rolę np. “kozła ofiarnego”.

Zwrócenie uwagi na te cechy i przyjęcie własnej odpowiedzialności jest pierwszym krokiem do pracy nad sobą. A dlaczego ta praca jest tak ważna? Ponieważ odrzucenie tej odpowiedzialności i przeniesienie jej w całości na sprawcę może przynieść szybką ulgę. Niestety nierzadko sprawia, że po wyjściu z jednej trudnej sytuacji szybko znajdziemy się w innej. O czym już wcześniej rozmawialiśmy tutaj.

Nic dwa razy się nie zdarza… bo zwykle zdarza się więcej razy

Kim jestem, aby poprawiać Wisławę Szymborską? Jedną spośród piątki laureatów Literackiej Nagrody Nobla? Konsultantem psychoterapii pozytywnej. Jednym z tysięcy podobnych do mnie.
I jak każdy z nich mogę Wam – niestety – zagwarantować, że nieodrobione lekcje będziemy powtarzać tak długo, aż nie wydarzy się coś bardzo ważnego.

Co ważnego musi się wydarzyć? Otóż będziemy powtarzać nieodrobione lekcje tak długo, aż ich nie zaliczymy. W dodatku, aż nie zaliczymy ich dobrze. Bo w szkole, do której chodzimy wszyscy nie wystarczy 50% + 1 punkt, żeby uznać egzamin za zdany. Test zdany w 51% będziemy musieli powtórzyć. W 49%, ale jednak będziemy musieli. Test, czyli…

Czy zdarzyło Wam się kiedyś powiedzieć: ja to mam pecha, ciągle trafiam na… Ewentualnie: chyba mnie ktoś przeklął, znowu zdarzyło mi się, że… Właśnie pechem i klątwami zwykle tłumaczymy nieodrobione lekcje. Kolejny nieudany związek, następną spółkę z niewiarygodnym partnerem, którąś z rzędu przyjaźń, która miała być tak bliska, a okazała się ułudą. Bywa, że prowadzi nas to do błędnych przekonań: Wszyscy mężczyźni chcą tylko jednego lub Wszystkie kobiety oszukują albo nawet Ludzie są źli i nikomu nie można ufać. Rzecz w tym, że kobiety, mężczyźni czy po prostu ludzie to bardzo szerokie kategorie. Zawierają w sobie całą gamę różnych typów charakterów.

Jednak, jeśli nie odrobimy lekcji, jaką daje nam jakieś spotkanie, jakieś wydarzenie i nie zaopiekujemy się własnymi “brakami”, to te same braki popchną nas do podobnych spotkań i podobnych sytuacji. Pamiętajmy koniecznie o pewnej istotnej kwestii. Brak nie oznacza wady. W naszej rozmowie oznacza niezaspokojoną potrzebę. Coś, czego nam brakuje – na przykład troskę, uwagę, poczucia bycia kimś istotnym.

Zwróćmy uwagę, że to, co nas spotyka, ma nieraz miłe początki i dopiero koniec żałosny. To dlatego, że nowa sytuacja znów porusza nasze “braki”. Daje nam nietrwałe poczucie, że znaleźliśmy to, czego od dawna nam brakowało. I dlatego, tak łatwo w tą nową sytuację, np. nową relację wchodzimy. Odtwarzając dawny schemat.

Na koniec mam dla Was cytat z innego wielkiego pisarza. Z Fiodora Dostojewskiego:

Jeśli coś było na tyle ważne, że nie możesz o tym zapomnieć, wiedz, że musi do ciebie powrócić. Może w innej osobie, w innym miejscu, czasie, ale wróci.

Czy jest się z czego cieszyć? I tak, i nie. Tak, bo pozwoli nam w końcu odrobić naszą lekcję. Nie, bo słowo “ważne” nie ma dokładnie takiego znaczenia, jakie popularnie chcemy mu przypisywać. Wiele lat temu miałem poważny uraz nogi. Było to ważne wydarzenie w moim życiu – pełnej sprawności nogi nie odzyskam już nigdy. Tylko, jak już pewnie widzicie, nie było dobre wydarzenie w moim życiu.